Właśnie skończyłem swój trening. Trenuję trzy razy w tygodniu z masą własnego ciała, satysfakcja z dzisiejszego treningu, zainspirowała mnie do napisania tego wpisu.
Ogółem "trenuję" od bardzo dawna, o ile nie od zawsze. Od małego dzieciaka lubiłem sport. Jak prawie każdy chłopak, fascynowałem się piłką nożną, chciałem zostać piłkarzem. Zapisałem się nawet do okolicznego klubu piłkarskiego na treningi i kupiłem biografię Cristiano Ronaldo. Na trening poszedłem dwa, może trzy razy, a biografia była tak słabo napisana, że nie doczytałem jej do dziś. Oprócz tego byłem wybierany w klasie do zawodów. Oczywiście, jako ten "trzeba kogoś postawić na tej pozycji, a lepszego z gorszych nie ma". Nie czułem się przez to źle, bo piłka nożna straciła dla mnie jakiekolwiek znaczenie na przełomie pierwszej i drugiej klasy gimnazjum.
Trochę z mojej winy, nie walczyłem o swoje. Nie walczyłem o pozycję na boisku i unikałem szans na strzelenie gola, bo wydawało mi się, że tę szansę spartolę. Inni też partolili, ale ciągle próbowali, ja za to grałem "bezpiecznie", czyli słabo. Nie da się strzelić bramki, bez oddania na nią strzału. To tak nie działa. Inspiracja CR7 nie dawała mi spokoju i nie daje do dziś. Dzisiaj już nie gram na zawodach, nie wykazuję się. Czasem po prostu lubię postrzelać na bramkę i pobawić się z piłką. Na boisko jeżdżę sporadycznie, choć mam całkiem blisko. Ot sporadycznie, dwa razy w roku.
Wszystko w tym sporcie wydawało się inne, niż zakładałem. Symulowanie, codzienne żmudne treningi, potrzeba członkostwa w klubie, a na dodatek i tak, zanim wyszedłeś na boisko grać mecz, mijał długi czas. Dobijał mnie fakt, że ja miałem 13 lat, a gwiazdy dzisiejszego futbolu, rozgrywały w wieku 13 lat poważny biznes. Założenia okazały się błędne, a więc i cel, jaki sobie wyznaczyłem, był błędny. Wtedy jeszcze nie potrafiłem sobie w logiczny sposób wyznaczać celów ani ich nie spisywałem, ot mrzonka chłopca, aby zostać kolejnym Ronaldo, ale takich jak ja było i jest wielu, a cena, jaką idzie zapłacić za to miano była i nadal jest dla mnie za wysoka. Nie chodzi o to, że obniżyłem sobie standardy, ale zawodowa piłka nożna nie okazała się dla mnie.
Człowiek się zmienia i jego wartości również się zmieniają. Szczególnie kiedy ten człowiek jest nastolatkiem i ciągle szuka i jest ciekawy świata. Z dnia na dzień się wszystko zmienia. Nie dotyczy to tylko dzieci i nastolatków. Kilkunastoletnie małżeństwa kończą się rozwodem z powodu różnicy charakterów. Małe odchylenie dziś daje ogromne odchylenie w przyszłości. Zamiast uporczywie trzymać się tego, co było aktualne KIEDYŚ, lepiej na bieżąco analizować rzeczywistość i dostosowywać swoje działania do BIEŻĄCYCH WARUNKÓW. Nie to żebym miał jakieś doświadczenie w wieloletnich małżeństwach, ale doświadczenie mam w aktualizacji marzeń i wiem, co mówię.
Jestem ciekawy, czy taka forma pisania kogokolwiek zainteresuje. Każdy wie, że najlepiej to się gada o sobie i można tak godzinami, ale czy ktoś będzie tego słuchał? Wiem, co się sprzedaje w internecie i wiem, co powinienem robić, aby zdobyć sporo czytelników i rozkręcić "poważnego" bloga. Mimo to robię wszystko na odwrót, a podczas pisania słów "poważny blog", zauważyłem, że bazuję na darmowym hoście, ale wspominałem już, że to nie jest ani profesjonalny blog, ani żaden spiders web. Ot, wymiana myśli.
Do zobaczenia!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz